Ten post zbiera dane

Tamten post zbierał dane. A ten artykuł tłumaczy, co to właściwie znaczy.
Jeśli trafiłeś tu z reklamy w social mediach i to zdanie przykuło Twoją uwagę – dobrze. Nie miało Cię przestraszyć, ale skłonić do zastanowienia. Co to znaczy, że post „zbiera dane”? Czy to tylko prowokacja, czy rzeczywiście coś się dzieje za kulisami internetu?
Ten artykuł to spokojne, konkretne wyjaśnienie: jak działa zbieranie danych w sieci, co naprawdę się o Tobie zapisuję i – co najważniejsze – co możesz z tym zrobić. A jeśli prowadzisz biznes? Tym bardziej przeczytaj do końca.
Gotowy? No to zaczynamy.
Jak działa zbieranie danych w internecie?
Wyobraź sobie, że wchodzisz do sklepu – sprzedawca odruchowo zauważa, co oglądasz, pyta, czy pomóc, może wręcza ulotkę na przyszłość. Podobnie jest w internecie: gdy odwiedzasz witrynę, ona „widzi” i zapamiętuje pewne informacje o Twojej wizycie.
Co dokładnie jest zbierane?
- Ciasteczka (cookies): małe pliki zapisywane przez przeglądarkę, dzięki którym strona pamięta np. Twój język, zawartość koszyka czy odwiedzone podstrony.
- Piksele śledzące: niewidoczne fragmenty kodu (np. Facebook Pixel), które informują zewnętrzne serwisy o Twojej aktywności.
- Logi serwerowe: podstawowe dane techniczne (np. IP, przeglądarka, godzina wizyty), które zapisywane są automatycznie przez każdy serwer.
- Consent tools: systemy do zarządzania zgodami, które zapamiętują, na co się zgodziłeś, a na co nie.
To oczywiście nie wszystko, ale wystarczy, że zrozumiesz jedno: w internecie dane zbierane są zawsze – pytanie brzmi: jakie, przez kogo i w jakim celu.
Jak wykorzystać dane na swoją korzyść?
Zbieranie danych kojarzy Ci się głównie z oddawaniem prywatności? Warto spojrzeć na to z drugiej strony: Ty również możesz zyskać, jeśli dane są mądrze wykorzystywane. Oto kilka sposobów, w jakie codzienny internauta korzysta na tym, że strony zbierają informacje:
Personalizacja treści i usług: Dzięki zebranym danym internet może być wygodniejszy. Serwis streamingowy poleci Ci film, który faktycznie Ci się spodoba – bo zna Twój gust z historii oglądania. Sklep online podpowie produkty komplementarne do tych, które oglądałeś (ile razy Amazon zasugerował coś, co faktycznie potrzebowałeś?). Nawet zwykła strona informacyjna zapamięta, jakie artykuły czytałeś, i na głównej wyświetli więcej podobnych treści. Twoja aktywność tworzy Twój profil, a on służy do dopasowania zawartości do Twoich zainteresowań. Owszem, czasem może to tworzyć bańkę informacyjną, ale w umiarkowanym stopniu oszczędza Twój czas – nie musisz za każdym razem filtrować całego internetu, bo wiele rzeczy znajduje Cię samo.
Mniej irytujące reklamy: Reklamy mogą być mniej wkurzające, jeśli są… bardziej trafione. Zebrane dane pozwalają reklamodawcom pokazywać Ci głównie te oferty, którymi możesz być zainteresowany, zamiast kompletnie losowych reklam. Jeżeli często oglądasz strony o sporcie, to bardziej prawdopodobne, że zobaczysz reklamę nowych butów do biegania niż, dajmy na to, hodowli rybek akwariowych. Dla wielu osób to żadna korzyść – wolą w ogóle nie widzieć reklam (tu z pomocą przyjdzie AdBlock). Ale jeśli już musisz oglądać jakieś banery, to chyba lepiej, żeby dotyczyły czegoś zbliżonego do Twoich pasji, prawda? Co więcej, masz wpływ na profil reklamowy, jaki się o Tobie tworzy. Możesz np. w ustawieniach Google zobaczyć, jak Cię kategoryzują (wiek, zainteresowania) i edytować te informacje lub wyłączyć personalizację reklam całkowicie. Innymi słowy, trochę tych kart masz w ręku.
Twoje własne dane i analizy: Zbieranie danych to nie droga jednokierunkowa. Ty też możesz zbierać dane na własny użytek i wyciągać z nich wnioski. Przykłady? Choćby aplikacje sportowe czy zdrowotne – zbierają dane o Twoich treningach, diecie, śnie, po to by dać Ci analizę i poprawić Twoje wyniki. Jeśli prowadzisz własnego bloga, stronę czy kanał w social media, zapewne zaglądasz w statystyki: liczba odwiedzin, polubień, czasu spędzonego na stronie. To nic innego jak dane, które Ty otrzymujesz od swoich platform i możesz dzięki nim doskonalić swoje treści. Nawet zwykły użytkownik internetu może skorzystać z narzędzi analitycznych – choćby po to, by zobaczyć, ile czasu spędza w różnych aplikacjach (funkcje typu Digital Wellbeing na telefonach) i świadomie zarządzać swoją aktywnością. Zatem dane nie muszą być wrogiem – mogą stać się Twoim sprzymierzeńcem, jeśli wiesz, jak je wykorzystać.
Tak, dane są zbierane – i to tym bardziej dobra wiadomość, jeśli prowadzisz firmę.
Skoro już wiesz, jak powszechne jest zbieranie danych w sieci, czas spojrzeć na to z perspektywy biznesu. Każdy przedsiębiorca prowadzący stronę internetową, sklep online czy choćby fanpage w social mediach ma dostęp do skarbnicy informacji. Dane z ruchu na stronie, kampanii reklamowych czy mediów społecznościowych mogą pomóc Ci zrozumieć swoich klientów i skuteczniej do nich dotrzeć. Ba, dziś trudno wyobrazić sobie efektywny marketing bez danych – to one podpowiadają, co działa, a co wymaga poprawy. Poniżej kilka przykładowych zastosowań danych w marketingu i biznesie:
- Performance marketing: to podejście, w którym każda złotówka wydana na marketing ma przynosić mierzalny efekt. Dane pozwalają na bieżąco śledzić wyniki kampanii (kliknięcia, konwersje, koszt pozyskania klienta) i szybko wprowadzać zmiany. Dzięki temu nie działasz na oślep – widzisz czarno na białym, która reklama się opłaca, a którą trzeba zastąpić inną. Przykład: uruchamiasz dwie wersje reklamy i po tygodniu, na podstawie danych o kliknięciach i sprzedaży, wiesz, która wersja jest lepsza. Cały performance marketing opiera się na ciągłej analizie danych i optymalizacji działań pod konkretne wyniki (performance).
- Segmentacja klientów: nie wszyscy Twoi odbiorcy są tacy sami. Dane pozwalają ich posegmentować, czyli podzielić na grupy według cech czy zachowań. Możesz odkryć, że np. jedna grupa klientów kupuje u Ciebie tylko na duże promocje, a inna regularnie bierze nowości niezależnie od ceny. Mając takie informacje, dopasujesz przekaz marketingowy do każdej grupy osobno – jednych skusisz rabatem, drugich powiadomisz o premierze produktu. Segmentacja sprawia, że komunikacja trafia w punkt, bo jest oparta na realnych danych o klientach, a nie na przeczuciach.
- Retargeting (remarketing): na pewno tego doświadczyłeś jako użytkownik – oglądasz produkt w sklepie internetowym, nie kupujesz, a potem jego reklama „chodzi” za Tobą po innych stronach i na Facebooku. To właśnie retargeting, czyli kierowanie reklam do osób, które już weszły w interakcję z Twoją firmą (np. były na stronie, dodały coś do koszyka, obejrzały ofertę). Z punktu widzenia biznesu to złoto: wiesz, że ktoś był zainteresowany, więc przypominasz mu się i zwiększasz szansę, że wróci i dokona zakupu. Dane o zachowaniu użytkownika (co dokładnie oglądał, kiedy opuścił stronę) pozwalają stworzyć taką personalizowaną kampanię reklamową, która „dopina” sprzedaż przy drugiej lub trzeciej próbie.
- Optymalizacja treści i UX: prowadząc stronę czy sklep, masz zapewne różne treści – opisy produktów, artykuły na blogu, grafiki, przyciski CTA. Analizując dane (np. mapy kliknięć, statystyki czytania artykułów, ścieżki poruszania się po stronie) możesz stwierdzić, co działa dobrze, a co trzeba poprawić. Przykład: jeśli widzisz w danych Google Analytics, że użytkownicy masowo opuszczają stronę na etapie koszyka, to sygnał, że może proces zakupowy jest zbyt skomplikowany albo brakuje ważnej informacji. Albo zauważasz, że artykuły na pewien temat mają dużo więcej odsłon – to znak, żeby tworzyć więcej takiego contentu. Dane pozwalają podejmować decyzje poparte faktami, zamiast zgadywać na czuja. Dzięki temu optymalizujesz nie tylko pod preferencje użytkowników, ale i pod wyszukiwarki (SEO) czy inne kryteria sukcesu.
- Modele atrybucji: to już bardziej zaawansowane zastosowanie, ale warte wspomnienia. W marketingu zazwyczaj korzystasz z wielu kanałów – SEO, reklamy Google Ads, Facebook Ads, newslettery, influencerzy itd. Model atrybucji to sposób przypisywania zasług za konwersję poszczególnym kanałom. Innymi słowy, gdy klient dokona zakupu, model atrybucji pomoże zrozumieć, która akcja marketingowa miała na to największy wpływ. Czy klient kliknął reklamę Google i od razu kupił? A może najpierw trafił z wyszukiwarki na bloga (SEO), potem zobaczył reklamę na Facebooku, a na końcu wpisał adres strony bezpośrednio? Różne modele różnie rozdzielą „punkty” tym kanałom – np. model last-click przypisze całą zasługę ostatniemu klikowi, a model liniowy rozdzieli po równo między wszystkie źródła. Analiza atrybucji pozwala lepiej alokować budżet marketingowy – inwestować więcej w to, co realnie napędza sprzedaż, a mniej w mniej skuteczne kanały. Odpowiednie narzędzia (np. Google Analytics 4, platformy marketing automation) zbierają dane o ścieżkach klientów, dzięki czemu możesz tworzyć takie modele i wyciągać z nich wnioski.
Jak widzisz, zbiory danych kryją w sobie potencjał, który biznes może przekuć w sukces. To, co dla zwykłego użytkownika jest tłem działania internetu, dla firmy jest cenną informacją o klientach. Oczywiście, same dane nic nie dadzą, jeśli się ich nie przeanalizuje i nie wdroży zmian – ale tutaj z pomocą przychodzą specjaliści. Double Digital doskonale wie, jak zamienić surowe dane w konkretny plan działania. Zamiast zgadywać, działamy na podstawie twardych liczb. Dzięki temu nasze kampanie osiągają lepsze wyniki, a partnerzy biznesowi mogą podejmować decyzje w oparciu o fakty, nie przeczucia.
Chcesz wiedzieć więcej o danych? Umiemy rozbijać je na czynniki pierwsze. Zapisz się na nasz newsletter i dowiedz się, co stoi za regulaminami i politykami prywatności, na które już dawno wyraziłeś/aś zgodę.
Wykorzystaj dane dla swojego biznesu.
W Double Digital wiemy, jak przekuć dane na Twoją korzyść.